Relacja

GDYNIA 2022: Recenzujemy odkrycia festiwalu – "Tatę" i "Apokawiksę"

- / autor: , /
https://www.filmweb.pl/article/GDYNIA+2022%3A+Recenzujemy+odkrycia+festiwalu+%E2%80%93+%22Tat%C4%99%22+i+%22Apokawiks%C4%99%22-147766
GDYNIA 2022: Recenzujemy odkrycia festiwalu – "Tatę" i "Apokawiksę"
Przedostatni dzień festiwalu i kolejna porcja recenzji konkursowych filmów. Michał Piepiórka wybrał się na "Tatę" z Erykiem Lubosem i jeśli wierzyć jego recenzji – było warto. Michał Walkiewicz obejrzał z kolei "Apokawiksę" Xawerego Żuławskiego. I jak przekonuje – nie ma wstydu. 

"Córeczki tatusia" (recenzja filmu "Tata", reż. Anna Maliszewska)


Niewiele jest w polskim kinie takich filmów jak "Tata" – ciepłych, autentycznie zabawnych, a przy tym głoszących nienachlaną, ale trafną mądrość. Anna Maliszewska nakręciła film z potencjałem na dużą kinową widownię, z bardzo pozytywną energią i bohaterami, którzy kradną serca. Nie zmienia to faktu, że film podejmuje trudne i aktualne tematy, które nawet stały się bardziej palące obecnie niż były w trakcie kręcenia.

Tytułowy tata to Michał, samotny ojciec dorastającej Michaliny, którą zajmuje się opiekunka z Ukrainy, Galina, gdy on jeździ po całej Europie na ciężarówce. Matka dziewczynki zmarła niedawno na raka, pozostawiając dwoje życiowych rozbitków samych. Nic więc dziwnego, że długo pracowali na wypracowanie chwiejnej życiowej równowagi, dzięki której on może pracować, a ona nie jest samotna, co jest zasługą Lenki, wnuczki ukraińskiej opiekunki, która jest najlepszą przyjaciółką dziewczynki. Gdy on już na tyle się otrząsnął, że zalicza kolejne tinderowe romanse, a rówieśniczki psocą pod nosem starszej kobiety, na wszystkich spada nieoczekiwana tragedia w postaci śmierci Galiny.

Nagłe wydarzenie nie tylko burzy codzienny porządek i zmusza Michała do przerwania randki z ponętną blondynką, ale przede wszystkim generuje szereg problemów natury formalnej – okazuje się bowiem, że Galina i Lenka były w Polsce nielegalnie. Nie można więc zadzwonić po pogotowie, oddać ciała do kostnicy i wyprawić pogrzebu – to wywołałoby niepotrzebne pytania i skazało dziewczynkę na sierociniec. Jedyne rozwiązanie to wyruszyć w drogę. 

Ten opis fabuły raczej nie pasuje do ciepłej i zabawnej opowieści, którą zapowiadałem na wstępie. A jednak. Maliszewska potrafi nawet najbardziej dramatyczne zdarzenie rozładować humorem, sympatycznym uśmiechem swoich postaci i optymizmem, który mimo przeciwności losu nie gaśnie w sercach bohaterów. Nie oznacza to jednak, że autorka popisuje się naiwnością i trywializuje poważne problemy samotnego rodzicielstwa czy emigracji zza wschodniej granicy. Po prostu okazuje się, że można mówić szczerze, empatycznie i w sposób zaangażowany, nie rezygnując z dobrego humoru.

Dobra energia filmu bierze się przede wszystkim z pracy aktorów – szczególnie wyróżnia się Eryk Lubos w tytułowej roli. Postać taty jest skrojona pod jego ekranowy wizerunek. Michał jest mężczyzną spontanicznym, trochę dzikim, wyjącym do księżyca i tęskniącym za wolnością. To kobieciarz, flirciarz i trochę łajdak, do którego kobiety się lepią, bo dysponuje niewątpliwym, choć szorstkim urokiem. Wiele można byłoby o nim powiedzieć, ale nie to, że będzie potrafił poradzić sobie z dwiema małymi dziewczynkami. Jednak i na tej płaszczyźnie się sprawdza, bo jest szczery, zabawny i sam gdzieś głęboko w sercu wciąż jest małym dzieckiem. Film opiera się na dynamizmie Lubosa, który jest wiarygodny jako nieokrzesany, wulgarny tirowiec, romantyczny, czuły kochanek i opiekuńczy ojciec. Jego charyzma wręcz rozsadza ekran, choć trzeba przyznać, że niewiele by zdziałał, gdyby nie sekundujące mu dwie młode aktorki – Polina Gromova i Klaudia Kurak – które nie ustępują mu urokiem i zadziornością.

Film utrzymany jest w gatunku kina drogi. I jak to bywa w tego typu produkcjach, bohaterowie co chwila napotykają na barwne postacie i nietypowe zdarzenia. Maliszewska odmalowuje świat przedstawiony w niezwykle mocnych kolorach – czasem wręcz dosłownie, bo lubi operować jaskrawym światłem wakacyjnego słońca i intensywnymi barwami polskiej prowincji. Również dzięki temu fabuła zostaje nieco wzięta w nawias, przechylając się na stronę umownej opowieści o sile rodzicielskiej miłości, jednocześnie trzymając się z dala od szaroburego kina społecznego. 

Całą recenzję Michała Piepiórki możecie przeczytać TUTAJ.

"Żyje się tylko dwa razy" (recenzja filmu "Apokawixa", reż. Xawery Żuławski


Powiedz mi, kim byłeś za życia, a powiem ci, kim będziesz po śmierci. Jęczące, charczące i sunące w stronę świeżego mięska zombie to intrygujący przypadek płynnej metafory. W zależności od stanu świata bywały już grzechami ery atomowej, symbolami rasowych podziałów, ofiarami konsumpcjonizmu, zaś teraz, trzymając zgniłą łapę na pulsie, wpadły w socialmediowe otępienie. W "Apokawiksie" zombie nie jest żadną z tych figur, albo jest każdą po trochu, bo i Xawery Żuławski nie może się zdecydować, czy kręci dziki komediohorror, bezpretensjonalne kino o ostatniej imprezie świata czy ilustrowaną kronikę współczesnych lęków. Nie szkodzi. Być może w kraju pełnym dekonstruktorów gatunkowych tradycji oraz w kulturze stojącej transgresją byłby to jakiś problem. W Polsce to rozwiązanie.   

"Apokawiksę" otwiera kolaż przekazów medialnych, sugerujący, że jako żarłoczna ludzkość i samolubne jednostki przekroczyliśmy masę krytyczną – pandemia jest tylko wisienką na torciku ekologicznej, politycznej i społecznej implozji. W tym informacyjnym szumie, który dociera do nas z kilkunastu monitorów, płynie bohater naszych czasów, człowiek z YouTube’a, chłopak z wysokiego zamku, ale o niewielkich aspiracjach. Kamil (Mikołaj Kubacki) ma po dziurki w nosie lockdownu, a że jego frustracja wykracza daleko poza klasę społeczną, płeć, czy stan posiadania, ziemią obiecaną dla całego pokolenia staje się w filmie szalona impreza na wybrzeżu. Wśród gości jest chłopak o ciężkiej ręce i miękkim sercu, odklejona od rzeczywistości aktywistka, dziewczyna na motorze crossowym, gotka szukająca kontaktu z kosmosem, a także Sebastian Fabijański. Postać grana przez tego ostatniego stanowi klucz do całej konwencji: to jednocześnie wyjęty ze slashera zwiastun zagłady, new age’owy mędrzec, Bear Grylls z Jaworzna-Szczakowej oraz neurotyczny polonista Marian z poprzedniego filmu Żuławskiego, czyli "Mowy ptaków". To nie jest jego pierwsza apokawiksa. To jego druga. 

Choć statystycznie na każdą z postaci przypada półtorej cechy charakteru, nici, którymi uszyto fabułę, nadają się do cumowania statków, zaś ekranowe konflikty i miniatury o trudach inicjacji w dorosłość naszkicowano młotem pneumatycznym, całość mieści się w pojemnej satyrze na dowolny aspekt świata za oknem – od negacji globalnego ocieplenia po maczystowską kibolską kulturę. Żuławski potrafi spoglądać na swoich bohaterów z paradoksalną mieszanką czułości i sarkazmu, nawet w obrębie pojedynczych scen czy kadrów. To trudna sztuka – uprawiana nieumiejętnie wywołuje wrażenie tonalnego dysonansu. W "Apokawiksie" jednak wszystko się zgadza. I humor, jednocześnie absurdalny i sztubacki, i bohaterowie – na tyle jaskrawi, by stanowić rękojmię talentu nieopatrzonej, młodej obsady, i na tyle głupawi, by stać się obietnicą frajdy z nadciągającej jatki.  

Całą recenzję Michała Walkiewicza możecie przeczytać TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones